czwartek, 3 listopada 2011

Życie na Kirova

Przyszedł czas na opisanie mojego nowego domu i jego mieszkańców, a także tych którzy czasami tutaj bywają. Może zacznę od mieszkania, które jest bardzo duże tylko że nie ma w nim mebli, ale narzekać nie będę bo mam łóżko i szafę z lustrem nawet. Mam również współlokatorkę- Olę, a łóżko tylko jedno, ale po miesiącu już przywykłam do tego że sypiam z dziewczyną;) Salon to sofa, stół i 3 źle skręcone krzesła więc można z nich spaść- to dla tych których lubimy mniej niż innych;P Na szczęście kuchnia i łazienka prezentują się lepiej, nie licząc pralki tańczącej po całej łazience. Z łazienki mamy piękny widok na cudowne bloki, a że nie mamy żaluzji ani nic innego na oknie to każdy wie kiedy bierzemy prysznic... . Łazienka jest duża więc można stworzyć tam piękne, duże jezioro a specjalistą w tym był Vytautas - niestety obecnie już mu to nie wychodzi. No ale to nie jedyna rzecz którą można i nim napisać. Vytautas uwielbia, a przynajmniej je makaron ze szprotem, pomidorem i ogórkiem co doprowadza mnie do takiego śmiechu że w czasie posiłku  nie możemy przebywać w jednym pomieszczeniu. Kolejnym popisowym daniem Vytautasa jest jajecznica lub omlet z dużą ilością cebuli, pomidorem i ogórkiem. To są z kolei momenty kiedy zaczynam płakać, ukraińska cebula działa na mnie zdecydowanie gorzej niż polska. Poza tym Vytautas żyje w trochę innym świecie, który jest mi dosyć odległy.

No ale to był dopiero pierwszy z moich współlokatorów, a jest ich jeszcze czwórka. Tajemniczy Orhan, o którym nigdy nie wiadomo gdzie jest i co robi, za to sprząta, gotuje... Czego chcieć więcej? Do tego jest bardzo dobrym kumplem, zna się na piłce nożnej i tłumaczy mi czym jest spalony. Za jakiś czas zobaczymy ile z tego pamiętam. Jest jeszcze Dawid, krakus wychodzący na pole i kurzący cigarety, ciągle poszukujący tabaki, a wieczorami zabijający Niemców (oczywiście w grze komputerowej). Jest też Piotrek, który mieszka z nami od dwóch dni i właśnie się wkurwia zawodami. Wieczorami pije ze mną piwo, wczoraj lepsze niż dzisiaj, dużo mówi o koniach i szuka pierogów. Pewnie jeszcze dużo można o nim powiedzieć ale to może innym razem.

Na koniec zostawiłam moją współlokatorkę Olę Marshrutkę, z którą dzielimy łóżko. Ola to po prostu Ola, rozumiemy się bez słów, kochamy marszrutki, gotujemy i zbieramy zdjęcia pomników. Ola - wielka fanka piłki nożnej, uczy mnie wszystkiego co się da o tym sporcie, zabiera na mecze, szuka problemów, towarzyszy w spotkaniach na puszkina i wiele innych rzeczach o których teraz nawet nie pamiętam. Ogólnie to moja marszrutkowa przyjaciółka jest.

Poza tym spotykamy się czasami z innymi osobami, a najważniejsze to Ania i Kristina, dzięki którym nasze życie w Doniecku nie jest aż tak nudne. To one zabierają nas na wieczorne wyprawy po puszkina, pokazują miejscowe lokale, uczą rosyjskiego i nie tylko. Kristina to mój mentor przez mnie wybrany. Są też inni, jak Misza, Lena, Dima, Andriej czy Larisa, ale o nich innym razem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz