poniedziałek, 18 czerwca 2012

Inny świat, czyli w poszukiwaniu Петровки

Donieck (zresztą ogólnie jak Ukraina) jest na pewno miastem kontrastów. Z jednej strony mamy okropne bloki mieszkalne z obdrapanymi ścianami, okropnymi klatkami schodowymi z dużą ilością kabli i bez światła, a z drugiej wielkie, piękne wille z kilkumetrowymi płotami i ochroną przed nimi. Centrum jest dość reprezentacyjne, są piękne parki, nawet gdzieniegdzie oświetlenie. Natomiast w momencie gdy tylko trochę zboczy się z centrum brak chodnika, duża ilość dziur w ulicach i brak oświetlenia są rzeczą normalną. 

Jako że centrum Doniecka znamy już całkiem nieźle postanowiłyśmy z Olą poznać nowe rejony, a mianowicie dzielnicę zwaną Петровка. Oczywiście jak to my nie będąc pewne czy wsiadać do autobusu 41 do niego wsiadłyśmy i gdzie dojechałyśmy? Nie na Петровке a do odległego району кировскего. Same zresztą mieszkamy na ulicy Kirova ale jeszcze w районе ленинским czyli nie tak daleko od centrum. No ale powiedzenie że mieszka się na ulicy Kirova zawsze wywołuje przerażenie u Ukraińców, bo od razu myślą o tej części na końcu świata. Gdy wysiadłyśmy z autobusu na pięknej автостанции wyglądającej jak na poniższej fotografii:


naszym oczom ukazał się piękne znak Донецк, a u Oli w telefonie informacja że jesteśmy we wsi której nazwy już nie pamiętam nawet.


Jako że wcześniej widziałyśmy piękny pomnik górnika postanowiłyśmy się do niego wrócić a następnie znaleźć drogę na Pietrovke. No i do pomnika dotarłyśmy po drodze widząc domy jak nie z tego świata. W kirovskim ma się wrażenie jakby czas się zatrzymał wiele lat temu. Piękne domy z cudownymi balkonami, tylko wszystko bardzo zaniedbane. Brak chodników, absurdalne przejścia dla pieszych no a w koło hałdy. Czyż mogłoby być piękniej? Chyba nie.





Absurdalne donieckie przejście dla pieszych

Dziewczyny i górnik (warto dodać że pomnik znajduje się na środku skrzyżowania)

Zdjęcia z górnikiem są więc idziemy dalej i w tym momencie w głębi lasu (bo trzeba wspomnieć że zieleni było tam dużo) widzimy inny pomnik do którego prowadzi nie najlepszej jakości droga, trochę zarośnięta i błotna ale my idziemy. Znowu czujemy tą atmosferę lat minionych, ja wyobrażam sobie że park (bo podejrzewam że to park) w którym się znajdujemy nie jest zapomniany przez wszystkich a zadbany i pełen ludzi. Na koniec odkrywamy że wejście do parku znajdują się na wprost od wyjścia z kopalni, a strzeże go pomnik górnika. I znowu wyobrażamy sobie górników wracających do domu po ciężkim dniu pracy przez park, mijających pomniki przypominające o bohaterach ukraińskiego narodu. 





Zachwycone widokiem шахты, pomników i opuszczonego parku idziemy w stronę naszego przystanku aby dotrzeć do punktu przeznaczenia. Po drodze zjawiamy się na placu swobody, robimy zdjęcie kolejnego pomnika do kolekcji i już jesteśmy w autobusie 42 na Pietrovke, ale okazuje się że jedzie on tylko do болницы, ale my postanawiamy nie zmieniać autobusu a pojechać tam gdzie nas ten zawiezie. Okolice znowu nas zachwycają, kolejna шахта czy inny завод. Oczywiście próbujemy podejść jak blisko się tylko da ale odstraszają nas psy w momencie gdy idę torami donikąd.




Tym razem udaje się nam wsiąść do właściwego autobusu i jedziemy na Pietrovke. Wysiadamy w okolicach skweru na którym stoi złoty Lenin i oczywiście w jego stronę podążamy, robimy zdjęcia, zastanawiamy się co on tam trzyma (i cały czas nie wiemy, może papier toaletowy;P) i odpoczywamy na ławeczce a Ola oddaje się swej pasji fotografowania.



No ale czas goni a jeszcze trzeba zdjęcie pięknego napisu na wejściu do шахты zrobić. Tym sposobem docieramy do miejsca w którym ja się zakochałam od pierwszego wejrzenia, a mianowicie do шахты петровскей. Przed budynkiem stoi popiersie Lenina, na fasadzie głównego budynku nazwa oraz sierp i młot, советский союз. Wszystko opuszczone, w okolicy nikogo nie widać, ale okno głównego budynku otwarte, więc postanawiam iść zajrzeć do środka i moim oczom ukazuje się puste, pomieszczenie na środku którego stoją jedynie krzesła jak w poczekalni. Nawet przychodzi aby wejść do środka ale Ola odwodzi mnie od tej decyzji. Nie powstrzymuje mnie to przed zaglądaniem w każde okno, drzwi... ale pomieszczenia są puste, ściany pokryte białymi kafelkami, na jednej ścianie widnieje jedynie napis не курить! No i mym oczom ukazują się szklane drzwi, których klamki związane są jakimś kablem tak że dziecko by spokojnie weszło, a rozwiązanie kable okazuje się bardzo proste  i już chcemy wejść ale pojawia się jakiś mężczyzna który zaczyna się nam przyglądać więc rezygnujemy z pomysłu wejścia do środka z bólem serca i oddalamy się podziwiając latarnie i budynek już z daleka. Robimy zdjęcie napisu który nas tutaj przyciągnął i wracamy do domu. Niby w domu ale myślami jestem cały czas w tych nowych dla mnie częściach Doniecka do których bardzo chcę wrócić bo tam czas się zatrzymał.




Oto drzwi przez które chciałam przechodzić ;P
Węgiel - złoto Donbasu.

P.S. Wszystkie zdjęcia zrobione przez Mamę Saszę i przez mnie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz